To już trzecie podejście do fotki pokazującej, że powszechne przekonanie o "dużym" Księżycu nad horyzontem i "małym" podczas górowania jest tylko złudzeniem (poprzednie tutaj i tutaj). Tym razem miała być pełna sekwencja, czyli możliwie nisko nad wschodnim horyzontem, kilkanaście stopni wyżej, górowanie, kilkanaście stopni nad zachodnim horyzontem i tuż przed zachodem. Jak to często u nas bywa chmury miały swoje plany i front pojawił się nad ranem. Zachodu nie miałem szansy zobaczyć, a ostatnia ekspozycja, wykonana prze dosyć gęsty cirrus, jest blada i mocno rozmyta. Dodatkowo przedobrzyłem ze zbyt niskim położeniem przy wschodzie - w tym przypadku głównym sprawcą zmiany rozmiarów jest refrakcja, która mocno spłaszczyła Księżyc. Pozostałe klatki pokazują to co widoczne być powinno: rozmiar tarczy rośnie gdy zbliża się górowanie (Księżyc zbliża się do obserwatora stojącego na powierzchni Ziemi) i maleje gdy Księżyc obniża się nad zachodnim horyzontem (oddala się od obserwatora). Jeżeli pogoda pozwoli kolejna próba za rok :).