Zaćmienie z lipca 2009 roku było najdłuższym zaćmieniem XXI wieku (max. 6min39s). Rozpoczęło się na północno-zachodnim wybrzeżu Indii, skąd cień Księżyca przesuwał się prawie równoleżnikowo przez Bangladesz, Butan, Birmę, Chiny, wyspy japońskie i dalej przez Pacyfik, zanikając nad jego centralną częścią. Było to jednocześnie zaćmienie, które zobaczyło najwięcej osób - pas obejmował gęsto zaludnione obszary Azji zahaczając o kilka sporych aglomeracji (np. Szanghai - ok. 20 mln, Wuhan - ok. 9 mln). Niestety lipiec w tym rejonie świata oznacza początek pory monsunowej należy więc liczyć się z możliwością sporego zachmurzenia. Początek zapowiadał się obiecująco - do Szanghaju przylecieliśmy 20 lipca, było słonecznie i prawie bezchmurnie. Podobnie wyglądała sytuacja w dniu następnym, jednak wieczorem rozpętała się prawdziwa monsunowa burza, która oznaczała początek frontu chłodnego z grubą pokrywą chmur. 22-go od wczesnego ranka analizowaliśmy mapy pogodowe i ostatecznie przejechaliśmy na południową stronę Zatoki Hangzhou. Swoje stanowiska rozmieściliśmy na dużym parkingu tuż za mostem prowadzącym przez zatokę (największy most morski - 36km długości) i czekaliśmy na cud. Przez większość czasu staliśmy w deszczu, który ze zmiennym natężeniem padał przez prawie całą fazę częściową. Kiedy wszyscy straci już nadzieję, tuż przed początkiem fazy całkowitej przyszło małe przejaśnienie - cieńsza warstwa chmur przez które zobaczyliśmy diament i całkiem spory kawałek fazy całkowitej. Kilka minut później przez chmury przebił się jeszcze kawałek Słońca wychylającego się zza Księżyca i chmury powróciły na dobre. Plon fotograficzny tej wyprawy jest bardzo mizerny - kilka poruszonych i bardzo nieostrych fotek (ostrości nie było kiedy ustawić) cykniętych na szybko, ale nie ulega wątpliwości, że było to najbardziej niesamowite i emocjonujące zaćmienie jakie do tej pory widziałem. Poza tymi kilkoma marnymi fotkami zamieszczam również krótki film nakręcony aparatem kompaktowym. Pojawienie się Słońca było kompletnym zaskoczeniem, aparat pierwotnie nastawiony był na nagrywanie otoczenia (minimalna ogniskowa) i za wiele nie widać, ale można wśród szumów zobaczyć maleńką koronę. Pozostawiłem oryginalną ścieżkę dźwiękową, która doskonale oddaje atmosferę tego miejsca.