Astrofotografia planetarna to nieco inna dziedzina niż fotografowanie obiektów DS. W tym przypadku liczy się przede wszystkim ogniskowa i rozdzielczość - walczymy o zarejestrowanie jak najmniejszych szczegółów. Ta problematyka pojawiła się już wcześniej w poradniku dla początkujących: trochę we wstępie, jeden punkt w części poświęconej detektorom i kilka słów w punkcie omawiającym podstawy obróbki. W tym miejscu skupię się wyłącznie na zagadnieniach podstawowych, ściśle związanych z wyborem sprzętu.
Tym razem potrzebne są naprawdę długie ogniskowe - jeżeli chcemy uzyskać obraz planety o rozmiarach większych od kropki złożonej z kilku pikseli będziemy potrzebowali minimum dwóch metrów. Nie bez znaczenia jest również apertura teleskopu. Ona zadecyduje o rozdzielczości uzyskanego obrazu, a więc o wielkości szczegółów, które zostaną zarejestrowane. Idealnym instrumentem w tego typu astrofotografii jest konstrukcja typu Schmidt-Cassegrain lub Maksutow-Cassegrain o średnicy od koło 20cm w zwyż. Teleskopy takie mają długie ogniskowe (światłosiła f/10 lub mniej), a przy tym krótki tubus, dzięki czemu nie wymagają dużego i ciężkiego montażu. Możliwe jest oczywiście fotografowanie planet dużym Newtonem, jednak w takim przypadku długa tuba teleskopu sprawia dodatkowe problemy.
Nawet te większe amatorskie Cassegrainy zazwyczaj nie mają wystarczającej ogniskowej, aby uzyskać duży obraz planety. Obowiązkowym elementem każdego zestawu planetarnego jest więc soczewka Barlowa, która wydłuży ogniskową. Typowe Barlowy mają współczynnik 2 lub 3 (dwu lub trzykrotnie wydłużają podstawową ogniskową). Jakość soczewki ma w tym przypadku spore znaczenie. Kiepskie szkło wprowadzi o układu dodatkowe aberracje, które zdegradują obraz - w astrofotografii planetarnej walczymy o najdrobniejsze szczegóły, więc każde zakłócenie należy w miarę możliwości eliminować.
Długa ogniskowa jest oczywiście wrażliwa na turbulencje atmosfery, jednak w przypadku planet ten problem można częściowo obejść. Planety to obiekty stosunkowo jasne i nie wymajają długiego czasu naświetlania (w tym przypadku fotografujemy z czasem ułamków sekundy), możemy więc wykonać kilka tysięcy "zdjęć" i wybrać spośród nich tylko te, które zostały zrobione w chwilach względnie spokojnych (oczywiście cudów nie ma i jeżeli warunki są bardzo złe nic z tego nie wyjdzie). Taka metoda rejestracji nie wymaga kamery o długim czasie naświetlania, ale za to szybkiej, która może wykonać kilka do kilkudziesięciu ujęć w ciągu sekundy. Od wielu lat całkiem dobrze w tej roli sprawdzają się kamery internetowe. Nie każda jest tak samo dobra - powszechnie używane są wybrane kamery Philipsa (Vesta, Toucam, SPC9000) oraz Logitecha (Quickcam Pro4000). Niestety te modele są już wycofane (lub za chwilę znikną z oferty), a większość popularnych kamer z sensorem CMOS ma za małą czułość do takich zadań. Na szczęście w ostatnim czasie pojawiło się kilka kamer specjalizowanych do planetarnego astrofoto. Poza bardzo dobrymi, ale drogimi konstrukcjami z 16-bitowym sygnałem (Lumenera) dostępne są również 8-bitowe kamery o przyzwoitej czułości w nieco niższych cenach (ImagingSource). Niezależnie od rodzaju kamery do nagrywania zarejestrowanego materiału niezbędny będzie notebook (tego typu urządzenia nie mogą pracować samodzielnie).
W przypadku planetarnego astrofoto jakość prowadzenia nie ma wielkiego znaczenia. Teoretycznie można byłoby wykonać zdjęcie z montażu bez napędu, jednak w praktyce stosujemy długie ogniskowe z małymi przetwornikami i obiekty bardzo szybka "uciekają" z pola widzenia - jakieś prowadzenie jest więc potrzebne. Nie musimy mieć montażu paralaktycznego, ale w tej chwili w Polsce trudno jeszcze kupić montaż azymutalny z napędem (ostatnio coś w tej sprawie drgnęło, więc być może niedługo to się zmieni). Jak na razie trzeba wybrać coś z tradycyjnych paralaktyków z napędem co najmniej na oś rektascensji. Jeżeli ograniczamy się do teleskopów z krótką tubą i nie większych od 20cm średnicy wystarczający powinien być montaż klasy EQ5. Długie Newtony generują znacznie większe obciążenia i w takim przypadku proponowałbym EQ6.
Koszty zakupu nowych składników opisanego powyżej zestawu obecnie (początek 2010 roku) wynoszą:
W najtańszej wersji (z Maksutowem) wychodzi ok. 5000PLN, w wersji droższej (z większym Celestronem) prawie 7500PLN. Jak zawsze można próbować obniżyć koszty kupując sprzęt używany. Niestety w ostatnich miesiącach nie było ofert sprzedaży tego typu sprzętu (pojawił się tylko Celestron 200mm za 3000PLN) i trudno wykonać zestawienie kosztów. Można przyjąć, że sprzęt używany to 2/3-3/4 nowego (kilka przykładów pojawiło się w poprzednim punkcie).
Pierwszym elementem, który należałoby wymienić w powyższym zestawie niewątpliwie jest kamera. Lepsze efekty uzyskamy ze specjalizowaną kamerą planetarną, np. ImagingSource. Koszt tych z najmniejszym przetwornikiem (640x480) to ok. 1500PLN za wersję kolorową lub 1700 za mono. Kamera B/W da lepsze wyniki, jednak w celu uzyskania obrazu kolorowego trzeba będzie naświetlać każdy kanał osobno - zestaw odpowiednich filtrów LRGB to ok. 850PLN. W obydwu przypadkach należy również zmodernizować notebooka. Tym razem powinien to być nieco nowszy model z lepszym procesorem i sporym dyskiem (materiał z kamery zajmie dużo miejsca). W ofertach firm sprzedających sprzęt polesingowy odpowiednie komputery można kupić w cenie 1200-1700PLN.
Kolejny element to większy teleskop. Większa średnica oznacza równocześnie większą wrażliwość na seeing (turbulencje atmosfery) i nie zawsze uda się w pełni wykorzystać jej możliwości, ale w dobrych warunkach efekty na pewno będą lepsze. Dobrym wyborem są teleskopy w systemie Schmidta-Cassegraina o średnicy 9.25 lub 11 cali (odpowiednio 235 i 280mm). Nie jest to sprzęt tani - Celestron C9 to ok. 5700PLN, a C11 ok. 9500PLN. Dodatkowo pojawi się problem montażu - większy teleskop oznacza większą wagę (odpowiednio 9 i 12.5kg) i zwykły EQ5 tego nie pociągnie. Trzeba będzie pomyśleć co najmniej o EQ6 i wydać kolejne 4000PLN (nowy H-EQ6 Sky-Watcher).
Opisany powyżej zestaw oczywiście nadaje się również doskonale do fotografowania szczegółów na powierzchni Księżyca i plam Słonecznych. W tym drugim wypadku trzeba tylko zakupić odpowiedni filtr Słoneczny, który w najtańszej wersji (folia mylarowa) kosztuje kilkanaście złotych za decymetr kwadratowy.